Wszystkie moje strachy mieszkają w ciemności.
W nocy oblepiają mnie jak słodka galaretka, jeszcze zanim zdążę przykryć się ciężka kołdrą.
Od jakiegoś czasu ewoluują. Żywią się internetem, turkotem ciągle przelatujących nad miastem samolotów i strachem innych. Wślizgują się każdą szczeliną w ciało, które drży i pulsuje gorącym paraliżem. Przenoszą mi w sny lęk, krzyk, krew i śmierć. Spłycają oddech.
Najgorsze to, co jeszcze nie nadeszło. Najgorsze to, co już jest. Najgorsze to, co już było.
Świat ludzi znów szczerzy zęby. Historia zrobiła fikołka. Odwieczny krąg świata w ciągłym ruchu. Energia fluktuuje w swoim stałym rytmie. Wszystko w tym świecie działa tak, jak zawsze.
Jak zawsze płacz i zgrzytanie zębów. Dostaliśmy ciemność, bo zaznaliśmy światła.
Często połykam słowa. Niewiele jest takich, ktore są w stanie. Nie wiem, ale czuję.
Czuję, że ciśnienie powoduje wybuch. Czuję, że blokowana energia uderza podwójnie. Czuję, że po burzy przychodzi słońce.
A więc słońce – ile będziemy na ciebie czekać?

Dodaj komentarz