Nasionko

Jestem tak mała, że mieszczę się w maleńkim nasionku. Jest mi tu ciepło, cicho i bezpiecznie. Mam swoje dwie ulubione pozycje. Lubię być zwinięta w kłębek, bo wtedy ogarnia mnie ten najbardziej pierwotny i gruntujący spokój. W tej pozycji najczęściej śpię. Lubię też leżeć na wznak, wyobrażając sobie, że, zamiast tego cichego półmroku zamkniętego w skorupce, nade mną są nieprzebrane światy.
Jedyną istotą, którą mogę obserwować, jestem ja. Znam na pamięć swoje ciało, każdą ukształtowana komórkę; rytm swojego oddechu. Ale nie jestem cały czas taka sama. Przeobrażam się subtelnie. Moja świadomość jest coraz szersza, coraz bardziej ekspansywna. Od jakiegoś czasu czuję, że nadejdzie moment, w którym to bezpieczne miejsce stanie się dla mnie za małe. Ale to jeszcze nie teraz. Teraz jeszcze się staję. Przygotowuję.

Nareszcie nadchodzi czas, gdy nasionko przestaje być już wygodne. Nie mogłam się doczekać tej chwili. Jest mi za gorąco, zbyt ciasno. Poruszam się, rozpycham, wiercę. Przez chwilę wydaje mi się, że utknęłam gdzieś pomiędzy, że się nie wydostanę. Jednak po dłuższej chwili ciągłego ruchu czuję, jak skorupka pęka. Do środka przesącza się światło, tak inne od tego, które widziałam do tej pory. Wyciągam nogę ostrożnie na zewnątrz i badam warunki. Za chwilę dołączam druga. Sięgam rękami i podciagam się z wysiłkiem, chcąc wyściubić nos i zobaczyć to wszystko, czego jeszcze nie widziałam, a co już znam w sobie.
I jestem. Wychodzę. Całkiem nowa, w całkiem nowe. Biorę pierwszy głęboki wdech i wydycham to, co chcę zostawić razem z tą skorupką. Zaczynam nowy cykl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *