Przechodziłam obok tego domu setki razy, ale dopiero dziś zauważyłam w jednym z okien ciepłe światło. Przyciągnęło mój wzrok jak blask żarówki, który nęci ćmę w nocnym mroku.
Dom podobał mi się od samego początku, odkąd przeprowadziłam się na dzielnicę. Wznosił się w połowie drogi na przystanek, z którego odjeżdżały tramwaje w stronę centrum. Podczas codziennej trasy wzrok bezwiednie prześlizgiwał mi się po kantach, przystawał na fikuśnych zdobieniach i przybrudzonej bieli murów. Było w tym domu coś subtelnego i eleganckiego, jak w staruszce, która mimo niedołężności trzyma głowę wysoko i wzbudza szacunek. Wyobrażałam sobie, że gdybym w nim mieszkała, chodziłabym w taftowych sukniach z XIX wieku, na szyję zakładałabym drobne perły, a usta smarowała szminką w kolorze cappuccino, choć teraz się nie malowałam. Pewnie siedziałabym cały dzień w ogrodzie pod parasolem, czytałabym i pisała. Ogród porastały chwasty, więc to najłatwiej umykało mojej wyobraźni. Zawsze uważałam, że nikt tu nie mieszka, że ktoś opuścił ten dom dawno temu. Bezwstydnie wgapiałam się w niego z założeniem, że nie zaglądam w czyjeś życie, a nawet jeśli – że jest to przeszłość.
Teraz zobaczyłam w oknie fragment ciemnego fortepianu, fotel w szkocką kratę i rozświetloną lampę, a na parapecie staromodny świecznik. I pewnie poszłabym dalej, ciągnąc za sobą obraz przebudzonego domu, gdyby nie to, że w oknie pojawił się on. Stanęłam i wstrzymałam oddech. Palił papierosa po swojemu, trzymając go między kciukiem i palcem wskazującym, tylko teraz drżała mu dłoń. Nawet z tej odległości widziałam w jego oczach ból.
Jan. Mąż, którego straciłam. Co on tu robił?
Mdląca niemoc wpełzła mi w żyły. Nawet nie zauważyłam, kiedy ścisnęłam żebrowany pręt płotu. Furtka zaskrzypiała. Jan podniósł wzrok i spojrzał na mnie, a raczej przeze mnie. Przybliżył twarz do szyby. Zamarłam i wstrzymałam oddech. Przez chwilę, która dla mnie ciągnęła się wieczność, wodził wzrokiem po okolicy. Później usiadł w fotelu, a spazmy płaczu pobruździły mu starczą twarz.
Jak film przewinęło mi się przed oczami nasze życie w białym domu. Zobaczyłam wszystkie dzieci, które straciliśmy, a na końcu książkę na trawie. Ostatnią rzecz, którą widziałam, zanim na zawsze zamknęłam oczy.
Dodaj komentarz